Ciężko u mnie z napisaniem czegokolwiek. Zaczynam wiele różnych rzeczy, a nie kończę żadnej z nich. Po raz kolejny dodaje coś bardzo krótkiego, co równie dobrze mogłoby stanowić część dłuższego opowiadania, za które nie jestem w stanie się zabrać. A nie chcę publikować części czegoś, czego nie doprowadzę do końca.
To miłość, kiedy
nie jesteś w stanie oderwać wzroku od drugiej osoby. Twoje oczy odkrywają jej
ciało centymetr po centymetrze, by wreszcie ukazała się im druga para oczu
odkrywających ciebie w ten sam sposób. To nie kwestia sekund. To nie kwestia
minut. To nie kwestia godzin. To nie kwestia dni. Mijają lata, a ty ciągle
wpatrujesz się w nią w ten sam sposób. W tłumie twoje spojrzenie pada dokładnie
na nią. Twoje oczy śledzą każdy jej ruch. Nie zgubisz jej. Gdy na nią patrzysz, nic dookoła się nie liczy. Świat się zatrzymuje.
Widziałem jak na mnie patrzysz. Też tak na ciebie patrzyłem.
Jeśli jest inaczej... skłam mnie.
To miłość, kiedy
czujesz potrzebę nieustannego kontaktu cielesnego z drugą osobą. Możliwość
dotyku utwierdza cię w przekonaniu, że osoba, w której ulokowałeś swoje uczucia, wciąż znajduje się tam gdzie ty, na wyciągnięcie twojej ręki. I jeżeli ona
faktycznie tam jest, stajesz się spokojniejszy. Nie ma znaczenia, że
znajdujecie się w tłumie, a niezliczona ilość par oczu jest zwrócona dokładnie
na was. Potrzebujesz tego kontaktu, choćby miało to być tylko z pozoru nic nie
znaczące otarcie się dłoni. Wtedy już wiesz, że ona stoi tuż obok ciebie i
nigdzie się nie wybiera.
A gdy nie ma jej w pobliżu, czujesz uczucie pustki, jak gdyby razem z nią
brakowało też części ciebie. Po raz kolejny pragniesz zatrzymać świat, dopóki
znów nie znajdziecie się obok siebie.
Czułem w jaki sposób mnie dotykałeś. Też tak cię dotykałem.
Jeśli jest inaczej... skłam mnie.
To miłość, kiedy całujesz drugą osobę. Kiedy dotychczasowy dotyk nie wystarcza.
Potrzebujesz czegoś więcej. Czegoś bardziej intymnego, czego nie jesteś w stanie
przeżyć z przypadkową osobą. Nie jesteś w stanie przewidzieć, kiedy najdzie cie
ochota, aby to zrobić. Po raz kolejny nie dbasz o to, czy ktokolwiek was
zobaczy, bo nikt nie jest w stanie zepsuć tego momentu. Tego momentu, który
chcesz, aby trwał wiecznie. Już wiesz, że to ta osoba. Znaczy ona dla ciebie
więcej niż ktokolwiek inny.
Czułem w jaki sposób mnie całowałeś. Też cię tak całowałem.
Jeśli jest inaczej... skłam mnie.
To miłość, kiedy słuchasz
drugiej osoby, jak gdyby dźwięk dochodzący z jej strun głosowych był
najpiękniejszym jaki słyszałeś. Cokolwiek by się działo, uspokajasz się, słysząc
jej głos. Nawet jeżeli powtarza słowo w słowo to co inni. To po prostu musi być
ona. Nie możesz jej stracić. Chcesz ją widzieć, czuć, całować, słyszeć za
każdym razem kiedy zasypiasz. Za każdym razem kiedy się budzisz.
Dla mnie tą osobą
byłeś ty.
Twoje usta
wypowiadały różne słowa, zawsze omijając te najbardziej istotne. Odpowiedziałbym
ci. Te dwa słowa zbyt wiele razy opuściły moje usta, a moje uszy nigdy nie
usłyszały odpowiedzi. Po tym wszystkim, co się między nami wydarzyło, nie
uwierzę, że nie czułeś tego co ja. Nie uwierzę, że kłamałeś.
Tak samo jak ja kłamałem przed światem, że to wcale nie jest miłość.
Nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło, by tak krótki shot wciągnął mnie aż tak bardzo, jak w tym przypadku. Mimo swojej długości jest taki emocjonalny i wprowadza czytelnika w pewien rzadki, w moim przypadku, klimat.... Niesamowity, naprawdę. Czytając ten tekst, miałam nieodparte wrażenie, jak gdybym czytała wiersz. Wers po wersie. Strofa po strofie. I rzeczywiście opowiadanie to przypomina mi strasznie poezję. To chyba przez tę formę i powtarzanie raz na jakiś czas jednej linijki tekstu, wzbudzającej we mnie chyba najwięcej uczuć, tak samo jak zakończenie. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz wrócę do tego shota.
OdpowiedzUsuńCo do Twoich problemów z kończeniem rozpoczętych tekstów – nie martw się, wiele piszących osób tak ma, w tym także ja. Często rozpoczynam nowe opowiadania, napiszę fragment, a potem nie mogę znaleźć więcej słów. Z czasem zaczynam wątpić, czy uda mi się dany tekst kiedykolwiek skończyć, a za jakiś czas, dłuższy lub krótszy, dopada mnie taka wena, że nie oderwę się póki nie napiszę ostatniego słowa i nie postawię ostatniej kropki. Pewnie sama też będziesz zaskoczona, kiedy u Ciebie ten moment nadejdzie. Trzymam za Ciebie kciuki i liczę, że jeszcze nie raz przeczytam coś, co udało Ci się napisać.
xx
PS. Nie wiem czy to ja, czy w zdaniu „Jeśli jest inaczej... skłam mnie” nie powinno być „skłam mi”. Chyba że miałaś coś innego na myśli, a ja nie ogarnęłam.
Uhm, hejka.
OdpowiedzUsuńJa na wstępie chciałabym zaznaczyć, że jestem totalnie randomową osobą, nie siedzę w freradowych blogach (już), bo zwyczajnie nie mam już czasu i dałam sobie z tym spokój, ale natknęłam się na link prowadzący tutaj i z nudów zajrzałam.
No i natknęłam się na ten szot i powiem ci, że jestem pod wielki wrażeniem. Pierwszym co od razu dało mi powód do napisania tego komentarza, jest twoja umiejętność roztaczania niepowtarzalnego nastroju w tym, co piszesz. Mimo że jest to takie krótkie, w pełni dało się odczuć wszystko to, co miałaś zamiar przekazać. Emocje bohaterów są wspaniale przedstawione. Tak jak napisała koleżanka wyżej, miałam wrażenie jakbym czytała wiersz, właśnie przez tą powtarzającą się sekwencję, idealnie wplataną w całą opowieść. Życzę ci, abyś kiedyś była w stanie napisać coś podobnego na większą skalę.
P.S. Dziękuję ci, bo dzięki tobie przypomniałam sobie hasło do mojego konta na blogerze. Nawet zapomniałam, że sama kiedyś pisałam i miałam bloga, stokrotne dzięki za przypomnienie mi tego. Trzymaj się, czekam na więcej <3
To było takie piękne i poruszające. Nie wiem, co mam jeszcze napisać. Zgodzę się z suchanawfulfuck - to naprawdę przypomina poezję. Życzę ci dużo weny i trzymam kciuki :*.
OdpowiedzUsuńKocham,
xoxo Kot